środa, 5 października 2016

Zbrojniki pod Grunwaldem? Vol. I: Osłony rąk.

listopad 20th, 2009
I znów będzie o starciu teorii z praktyką. W tym sensie, że praktyczne - dodajmy, niekończące się - poszukiwania stosownych rozwiązań doprowadziły mnie do kolejnych rozważań teoretycznych, przekopywania się przez zdjęcia i literaturę. Tym razem zainteresowało mnie, jak długo w rzeczywistości popularne w użyciu były zbrojnikowe osłony kończyn i jak one wyglądały.


1. Osłony rąk.
Najpierw stan faktyczny - tzw “zbrojniki” są w rekonstrukcji popularne ogromnie. Najczęściej stosowany model to nieprofilowane, w sensie “rurowe” opachy i zarękawia, z przynitowanymi od zewnątrz metalowymi listwami oraz nałokietnikiem z liściem w komplecie. Zestaw ten można zobaczyć na wszystkich imprezach “okołogrunwaldzkich”, czyli o datowaniu 1350-1420 - nie licząc oczywiście różnych pomrocznych spędów, gdzie liczy się, żeby zawodnik miał na sobie jakąś zbroję i żeby nie była ona z ocynku.

Popularność zbrojników jest bardzo prosta do wytłumaczenia. Przede wszystkim są tanie i łatwe w produkcji - przynajmniej w opisanej powyżej postaci. Po drugie - zapewniają sensowną ochronę jak na swoje możliwości, a przy tym są lekkie i nie krępują ruchów.

Przyjrzyjmy się teraz, jak to wygląda w źródłach. Podeprzemy się oczywiście nagrobkami z niezastąpionego Bildindexu oraz różną dostępną ikonografią. Ponieważ interesuje mnie rejon Polski i okolic, za miarodajne uważam nagrobki niemieckie, czeskie, śląskie itp - przedstawienia angielskie i włoskie mimo wszystko pozostają dla mnie ciekawostkami, ze względu na swoją wyraźną odrębność stylistyczną od reszty Europy.

Przydatną, choć nie bezkrytycznie, pomocą może tu być statystyczne opracowanie Douglasa W. Stronga. Polecam zajrzeć - choć oczywiście nie wiedząc, na jakiej konkretnie próbce się opierał, nie należy traktować jego ustaleń jak objawienia. Podobnie zresztą moich. Choć to, co wywnioskowałem z własnego zbioru zdjęć nagrobków, choć mniejszego, zasadniczo pokrywa się z ustaleniami Stronga .

Oto jak statystycznie rozkładają się typy osłon rąk w II poł XIV w.:




Niewielka liczba przykładów z lat 90-tych wynika z faktu, że częstokroć osłony rąk ukryte są pod jakimś wierzchnim okryciem. To samo dotyczy lat poprzednich, tyle że w mniejszym stopniu. Pod uwagę brałem tylko przedstawienia całkowicie jednoznaczne. Drugie zastrzeżenie - datowanie z Bildindexu podaje najczęściej datę śmierci rycerza, a nie datę wyrzeźbienia nagrobka; są udokumentowane przypadki rozbieżności nawet 20 i więcej lat między tymi dwoma datami. Dlatego powyższy wykres tabela ilustruje raczej trend, niż ścisłe wyliczenie.

Wyjaśniając terminy użyte w wykresie:
- Kolczuga to pełny długi rękaw pozbawiony osłon dodatkowych. Jak zaznaczyłem, w omawianym okresie z 92 przedstawień w ogóle i 35 długich kolczych rękawów niezależny płytowy nałokietnik pojawił się tylko 3 razy.
- Kolczuga i zbrojniki to popularny w latach 50-tych zestaw kolczego rękawa 3/4 i zbrojnikowej osłony pod spodem, na pewno zarękawia, być może i opachy.
- Zbrojniki bez łokcia to zbrojnikowe zarękawia i opachy bez niezależnej osłony łokcia, chronionego przez odpowiednio profilowane zarękawie.
- Zbrojniki z łokciem to zarękawia i opachy z niezależnym, pozbawionym folg nałokietnikiem. Nałokietniki te z reguły są dość proste, często pozbawione liścia lub o liściu szczątkowym.
- Płyta to pełne, jednolite, folgowe naręczaki płytowe.

Powyższe uzupełnia ikonografia. Pomijając włoską, tak naprawdę trudno znaleźć JAKIEKOLWIEK przedstawienie zbrojnikowych osłon rąk po roku 1360 (węgierska “Kronika ilustrowana”). Jeśli spod wierzchniego okrycia na zbroi widać jakiekolwiek uzbrojenie ochronne, są to długie kolcze rękawy lub pełne, folgowe naręczaki. Źródła pisane są tu mało pomocne, bo operują pojęciami często niejednoznacznymi (”myszki”, “szynki”), budzącymi spory bronioznawców, do tego są skąpe.
Jak wynika wobec tego z ustaleń moich i Stronga, pełne płytowe osłony rąk pojawiają się ok roku 1360 i w ciągu następnych 20 lat całkowicie niemal wypierają z użycia zbroje innego rodzaju.
Tutaj pora na trochę teoretyzowania i gdybania. Oczywistą oczywistością jest, że nagrobki odzwierciedlają creme de la creme ówczesnych sił zbrojnych; naturalnie także w grę wchodzi stylizacja, ale poza nielicznymi przykładami ewidentnego kopiowania wzoru trudno to traktować jako czynnik ścisły, więc chwilowo to pominę.

J. Szymczak pisze, że na podstawie wyliczenia ogółu liczby walczących i liczby ośrodków produkcyjnych oraz ich hipotetycznej wydajności, całkowite przezbrojenie pospolitego ruszenia trwałoby 10-25 lat (w zależności od iluś tam czynników). Warto tu zauważyć, że ośrodki płatnerskie zajmujące się wykonywaniem zbroi na profesjonalnym poziomie to duże ośrodki miejskie, zwłaszcza Kraków (którego udział w rynku wynosił 10-25%). Wynika z tego, że zakup zbroi (także ze względu na cenę) był czymś w rodzaju dzisiejszego zakupu samochodu - wiązał się z dużymi nakładami, często dość daleką podróżą. Można więc uznać, że zakupiona w ten sposób zbroja była pieczołowicie pielęgnowana, konserwowana i naprawiana. Podobnie jak inne artykuły luksusowe w chwili utraty jakiegoś stopnia walorów użytkowych schodziła “w dół” drabiny użytkowników - rycerz wyprzedawał przestarzały sprzęt lub wyposażał w niego swoich pocztowych. Wobec tego należy postawić pytanie - jak długo może wytrzymać zbrojnikowa, nitowana do skóry osłona? Zwłaszcza że każdy kolejny jej użytkownik dostaje rzecz coraz mniej wartościową i ma coraz mniejsze możliwości jej konserwacji. Myślę, że możemy tu mówić o okresie kilku-kilkunastu lat.
Kolejny czynnik to inercja produkcji. Jak szybko warsztaty płatnerskie podchwytywały światowe nowinki i przestawiały się na ich produkcję? Na ile oporna była moda i konserwatyzm upodobań odbiorców? Trudno na to odpowiedzieć. EDIT: Chociaż pewną wskazówką może być to, że “płaty” pojawiają się w inwentarzach zbrojowni jeszcze w I poł. XV w. Pytanie: czy są to egzemplarze, które po prostu zalegały tam po kilkadziesiąt lat, rzadko lub wcale nieużywane, czy stosunkowo nowa produkcja?

Jak widać, sporo tu kwestii niejasnych i dyskusyjnych. Jedno nie ulega natomiast wątpliwości - twarde dane, którymi dysponujemy, w żaden sposób nie potwierdzają popularności zbrojnikowych osłon rąk w Europie po trzeciej ćwierci XIV w - zwłaszcza wśród rycerstwa. Okres ten to czas szybkiego rozwoju zbroi płytowej - opierając się na ikonografii i nagrobkach można stwierdzić, że uzbrojenie przedstawianych tam postaci jest raczej niepełne, niż przestarzałe.
Wyjątkiem są tu, jak już nadmieniłem, Włochy, gdzie zachowało się sporo przedstawień ikonograficznych i rzeźb ukazujących dość charakterystyczny model zbrojnikowego zarękawia z integralną, folgową nałokcicą i często okrągłym liściem, taki jak na poniższej ilustracji:



Warto tu dodać, że tego typu zarękawia są jedynymi tak naprawdę przykładami zbrojnikowych naręczaków wyposażonych w folgowe mocowanie nałokietnika - we wszystkich pozostałych przypadkach łokieć jest pojedynczą, dość szeroką miską, bez widocznych mocowań do pozostałych części naręczaka.

Podsumowując więc wypadałoby ustosunkować się do pytania w tytule wpisu. Czy zbrojniki pod Grunwaldem? Raczej nie, a na pewno nie na taką skalę, jak to zobaczymy na obchodach 600-lecia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz