wtorek, 25 października 2016

Paskudztwa

marzec 17th, 2010
Wbrew pozorom dzisiejszy wpis nie będzie traktował o produkcji warsztatu pana… Hehe. W każdym razie, żeby nie przedłużać - w środowisku reenactorskim wciąż dużą wagę przykłada się do gładkości szlifu, precyzji wykonania i geometrycznej dokładności elementów zbroi, za przykład wysuwając muzealne zabytki. Tymczasem wiele z tych zabytków - np zawartość osławionej zbrojowni churburskiej - to egzemplarze z najwyższej płatnerskiej półki, robione na specjalne zamówienie i wiele warte - o czym świadczy sam fakt przechowywania ich w pałacowych i zamkowych zbrojowniach. Z produkcji masowej, trzaskanej setkami (vide mediolańskie warsztaty) zachowało się bardzo niewiele, więc trudno wyrobić sobie pojęcie, jak te rzeczy wyglądały. Ale parę zachowanych zabytków pozwala zacząć się domyślać.


Na początek mistrz wszechwag, psi pysk z Drezna:


Doceńmy przekoszenie osi pionowej tego zawodnika, brak choćby skrawka gładkiej powierzchni na dzwonie, obchemraną dolną krawędź i ogólną plastelinowatość zasłony. Nie wspominając o artystycznej niedbałości wybicia otworów wentylacyjno-słuchowych.

Po piętach mistrzowi depcze zasłona z Amsterdamu, jak wieść niesie, znaleziona w fosie…
[ZDJĘCIE DO UZUPEŁNIENIA]

…jednak jej pozycja jest mocno zagrożona przez zawodniczkę z muzeum królewskiej zbrojowni w Leeds:


W tym momencie gubimy się nieco w hierarchii brzydoty, porzućmy więc pozory klasyfikacji. Przed nami bowiem dwie kolejne zasłony, pierwsza z muzeum w Budapeszcie, druga cholera wie skąd [edit: ten drugi hełm to XIX-wieczna fantasmagoria, zostawiam go, żeby nie zostawiać komentarzy nie wiadomo do czego pod wrzutem]:




Na deser zaś dwa ciosy w twarz w postaci łebki również z Budapesztu (zwróćmy uwagę na klasyczną niezgrabność wszystkich linii tego hełmu)…


…oraz nieznany mi bliżej kapalin - nieznany pewnie dlatego, że wstyd się do niego przyznawać:


Na koniec natomiast paskudztwo tak paskudne, że nie łapie się nawet w powyższy ranking. Co prawda mocno skorodowane, ale wątpliwe, by w czasach swojej świetności wyglądało wiele lepiej. Nie wiem co to i skąd to, ale jest straszne:


Jaki z tego morał? Taki, że potoczne wyobrażenie o jakości i estetyce średniowiecznego uzbrojenia może być (i moim zdaniem jest) zafałszowane przez specyfikę próbki zachowanych zabytków, że średniowieczni płatnerze też bywali początkujący albo po prostu brakowało im talentu, że odtwarzając “ubogiego rycerza” czy “piechociarza” niekoniecznie należy się zbroić w jak najdokładniejsze repliki churburskich zbroi, dla niepoznaki odarte ze zdobień. I że odbierając zamówiony hełm nie należy marudzić, że tu coś trochę krzywo, a tam grań nie idzie idealnie pośrodku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz