listopad 12th, 2008
Zapanowała ostatnio w środowisku reenactorskim moda na zbroje ze stali sprężynowej, o wiele wytrzymalszej, jak wiadomo, od zwykłej węglowej czarnej, co pozwala schodzić z grubości i wagi sprzętu. Oczywiście przyjemniej jest nosić bigwanty ważące 2,5 kg niż 8 kg, ale, jak to u mnie, nie ma tak dobrze. Idziemy z modą na zderzenie czołowe.
O składzie chemicznym stali dzisiejszej i średniowiecznej dyskutować trudno. Choćby dlatego, że fundamentalne dzieło o tym traktujące, “The knight and the blast furnace” Alana Williamsa kosztuje na Amazonie 370$. Zresztą nie popadajmy już w obłęd, niektórych rzeczy przeskoczyć się po prostu nie da i nie będę tu orędował za budową dymarek, kuźnic czy Bóg wie czego jeszcze.
Chodzi mi raczej o względy praktyczne. Przed rozpowszechnieniem mody na sprężynówkę standardem grubościowym zbroi było 1,5 mm, w porywach do 2 mm na łokciach i kolanach i 2,5-3 mm na hełmach. Sprężynówka pozwoliła zejść w każdym z tych przypadków o oczko w dół. I, teoretycznie, bardzo słusznie. Jak pokazują poniższe zdjęcia, rycerz XIV-wieczny pod tym względem akurat miewał dość lekko:
Widzimy tu naręczaki z blachy, na oko, 1 mm, może 1,5 na łokciach. Czyli - sprężynówka jak najbardziej.
Tymczasem jednak sięgnijmy poza muzealne fotki, do opracowań źródłowych.
Folgi płatów z Plemiąt wykonano z blachy “o zachowanej grubości 2,5 do ok. 3,5 mm”. Powiecie - rdza i nagar po pożarze. Ale kapaliny z tych samych ruin mają zachowaną grubość blachy jeden: 2,5-3 mm, drugi - 2 mm* - czyli całkiem normalną, akurat odpowiadajacą grubości blachy takiego hełmu. Czyli, wynikałoby z tego, płaty faktycznie miały zbrojniki grube na 3 mm. A gdybyście się z takimi pokazali na imprezie rekonstruktorskiej, wyśmiano by Was jako mroków. N’est ce pas?
Fragment płyty napierśnej z Małej Nieszawki “ważył ok. 500 g i był wykuty z jednego płata żelaza, grubego w części środkowej na 3 mm, zaś w partiach przykrawężnych na 1,5-2,5 mm**. “Napierśnik i nałokcice zbroi ze Spytkowic, datowanej na schyłek XV w., mają 2-3 mm grubości, zaś hełm aż 4 mm.”***
Oczywiście gwoli ścisłości trzeba tu nadmienić, że średniowieczny płatnerz nie dysponował idealnie równo walcowanymi arkuszami blachy, więc i grubość gotowej zbroi wychodziła mu różna w różnych miejscach. Ale wiele to w tym wypadku nie zmienia.
Gdyby podrążyć temat bardziej, na pewno znalazłoby się tego więcej - ew. chętnie przyjmę datki w łącznej wysokości 370$, zobowiązując się, że zbadam zakupione dzieło Williamsa dogłębnie i przedstawię tych badań wyniki. Tymczasem jednak wydaje mi się, że same powyższe przykłady wystarczają, by pocieszyć wszystkich, którzy mają zbroje wykute ze zwykłej czarnej coś-tam-tłocznej i już serce im się ściskało, że trzeba to będzie wszystko wymieniać.
Nie będzie trzeba.
*A. Nadolski [ed.]: Plemięta. Średniowieczny…., Toruń 1985
**J. Szymczak: Produkcja i koszty uzbrojenia rycerskiego w Polsce XIII-XV w., Łódź 1989
***Tamże.
Foto by Wuju, o ile się nie mylę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz