środa, 12 października 2016

Namioty

styczeń 26th, 2009
Chcąc być wiernym obietnicy złożonej tu, muszę napisać coś o namiotach.
Temat jest to jak najbardziej wpisujący się w tematykę tego bloga - jest kontrowersyjny, a zarazem dotyczy większości z nas, bo większość z nas w namiotach sypia. Tym razem jednak, dla odróżnienia, własnych moich przemyśleń za wiele tu nie będzie. Temat gotowy i opracowany, z obrazkami, czekał na mnie w głębinach Internetu, w bermudzkim trójkącie rozpiętym między trzema budzącymi śmiech i odrazę literami: SCA.


Zawsze mnie dziwiło, jak wielką i nieuzasadnioną śmieszność budzą w naszym rekonstruktorskim światku poczynania kolegów zza Atlantyku. Nieuzasadnioną zwłaszcza w kontekście różnych naszych polskich imprez, zupełnie poziomem nieodstających od ichniejszych. Że niby adidasy do nogawic z lycry są gorsze od Glanów Z Owijką do spodni jeździeckich?

Gwoli uczciwości trzeba jednak przyznać, że SCA-owcy mają pewną ciekawą właściwość. Najpierw przeprowadzają dokładne, drobiazgowe badania ikonograficzno-źródłowe (kolega od namiotów, o którym będzie tu więcej, jeździł oglądać zabytki do Europy), a potem zadowalają się samą satysfakcją płynącą z wiedzy, do rekonstrukcji używając niklowanych śrub, farb akrylowych, termoplastiku i aluminium. Nie zmienia to jednak faktu, że i od nich można się czegoś ciekawego dowiedzieć.

Tak jest i w przypadku namiotów. Na parę ciekawostek ich dotyczących natrafiłem kiedyś, grzebiąc po sieci, na stronie Domu Greydragon (tak tak, wiem, brzmi zabawnie). Panowie z tego bractwa (?) popełnili niewielkie opracowanie nt średniowiecznych pawilonów, zamieszczając tam na tyle dużo ciekawych informacji, że warto je zacytować i tutaj.

Obrazki są kradzione z ich serwera, mam nadzieję, że się nie obrażą. Może nawet do nich napiszę.
Pierwsza rzecz to słynny pawilon z muzeum w Bazylei. Jeśli zobaczycie gdzieś namiot obszyty charakterystycznymi pionowymi prążkami, to na 90% wzorem był właśnie ten eksponat.




Na stronie podlinkowanej powyżej jest dokładny opis tego, co dzielny Amerykanin w Bazylei obejrzał i sfotografował. Dla niebanglających po angielsku czytelników pokrótce streszczę: namiot pochodzi na pewno z XVII w, w zapisach bowiem z 1655 r. jest wzmianka, że jest już używany. Należał do bazylejskiej gildii Złotej Gwiazdy, która przekazała go do muzeum w 1889 r. Jest uszyty z lnu. Szwy dachu są przykryte niebieskimi paskami - każdy pasek to szew. Na ścianach (przyszytych na stałe do dachu) szwy są rzadsze, toteż co drugi pasek jest po prostu naszyty na materiał. Liny i główny maszt nie są oryginalne,ale konstrukcja nie nosi śladów używania szprych i niemal na pewno namiot był rozpinany na samych odciągach - w muzeum użyto jakiegoś rodzaju usztywnienia wewnętrznego z braku miejsca. “Wiaderko” wieńczące maszt zrobione jest ze skóry z żelazną obręczą.
Chociaż namiot jest XVII-wieczny, jego konstrukcja (przynajmniej ogólna, trudno wyrokować o detalach technicznych) nie różni się niczym od namiotów 200 czy więcej lat wcześniejszych. Dla przykładu - namiot z ikonografii bodajże włoskiej z I poł. XIV w:




Zwróćcie uwagę na charakterystyczne, bardzo szeroko rozpięte odciągi oraz ułożenie ścian, wyraźnie “ściąganych” przez linki. Wydają się one świadczyć o tym, że wewnątrz namiotu nie ma konstrukcji szprychowej.

Jednak nie wszystkie namioty są przedstawione w ten sposób. Na ikonografii późnego Średniowiecza widać sporo namiotów, które nie posiadają odciągów w ogóle. Można by to zrzucić na karb niedokładności iluminatora, gdyby nie to, że na jednej ilustracji obok namiotów bez odciągów występują takie z odciągami, np:




Oprócz takich kwiatków można znaleźć przedstawienia namiotów, które odciągi mają, ale bardzo wyraźnie kształt namiotu wynika z zastosowania jakiejś wewnętrznej usztywniającej konstrukcji:




Oczywiście można to wszystko skwitować wzruszeniem ramion i stwierdzeniem “fantazja ilustratora”, ale moim zdaniem coś jest na rzeczy.

Ostatnią przesłanką do stosowania szprych w pawilonach jest zabytek znajdujący się w Museo del Ejercito w Madrycie. Namiot ten, datowany na ok 1545 r, należał do cesarza Karola V, poprzednio zaś rzekomo do portugalskiego admirała Martina Alfonsa de Sousy, gubernatora portugalskiej kolonii w Indiach. Namiot jest produktem indyjskim, ale wg autora opisu, cytującego informacje muzeum, podobne techniki produkcji namiotów stosowano w XV-XVI w. na Półwyspie Iberyjskim*.
Namiot wygląda tak:




Jest faktycznie bardzo okazały, ale nas interesują dwie jego cechy. Pierwsza to taka, że został uszyty z dwóch warstw. Druga - że w wewnętrznej warstwie na wysokości krawędzi dachu rozmieszczone są równomiernie szczeliny, a w nich - naszyte od środka na zewnętrzną warstwę łaty z grubej skóry. Wewnętrzna konstrukcja nośna namiotu nie zachowała się, ale wszystko wskazuje na to, że łaty te służyły do zapierania szprych.

Oczywiście jest to dowód poszlakowy, z racji niepewnego pochodzenia namiotu, ale - podobnie jak w wielu innych przypadkach tego typu niejasności - nie pozwala moim zdaniem kategorycznie odrzucić zastosowania szprych, zwłaszcza w obliczu niektórych przedstawień ikonograficznych.
Na koniec anegdota z morałem. Jeżdżąc na wyjazdy zagraniczne kilka razy spotkałem się ze zdziwieniem odtwórców zachodnioeuropejskich na widok naszych namiotów, okazałych stożków i pawilonów w kolorze szaroziemniaczanym. Ich namioty są zawsze albo z białej jak śnieg bawełny, albo z różnych materiałów kolorowych (o ich skład nawet nie pytałem). Z początku potraktowałem to z pewną pogardą (co tam oni wiedzą, sztychowcy-głowotchórze), ale potem trochę się zastanowiłem, pooglądałem i wyszło mi, że faktycznie namiot rycerski z najpodlejszego lnu to rzecz dość groteskowa. Namioty przedstawione na ikonografii są kolorowe, zdobione aplikacjami, haftami i proporczykami. Są wizytówką swoich właścicieli, kochających przepych i zbytek. Rycerz, który na wyprawę wyrusza z orszakiem i wozami (no a przecież namiotu i mebli nie wiezie na koniu-luzaku) prezentuje już poziom zamożności niepozwalający na kompromitację mieszkania w wielkim worku na kartofle. W ogóle zresztą namioty to kwestia dość zerojedynkowa - albo mamy okazałe, zdobione namiocisko, albo śpimy w stodole, stogu albo krzakach - trudno sobie wyobrazić, by pieszy żołdak czy kusznik-pocztowy ciągnęli za sobą na kampanię tyle dobytku, choćby ze względów logistycznych - jak wyglądałby wtedy tabor! Średniowieczny namiot rycerski to odpowiednik dobrego hotelu, z meblami, łożem i wygodami. I to hotelu wożonego wszędzie za sobą własnym kosztem (orszak, ludzie do obsługi, wozy). I tam śpi rycerz, władca, pan - reszta znajduje sobie noclegi tam, gdzie zdoła.

To powiedziawszy, muszę wleźć pod stół i wszystko odszczekać. Choć jestem wrogiem “syndromu diuka Burgundii”, nie będę spać w wilgotnych krzakach, a budowa porządnego szałasu jest logistycznie w naszych warunkach trudniejsza niż rozstawienie nawet sporego namiotu. Dlatego, zdając sobie sprawę z hipokryzji własnego rozwiązania, śpię na dębowym łożu w rycerskim pawilonie - chociaż, zastrzegam, białym, a nie kartoflanym. A jak ktoś mi wytyka, że wyłaniam się z tych luksusów w entourage’u kogoś podlejszej kondycji materialnej, opowiadam:
- To namiot mojego pana, właśnie w nim sprzątałem.


*Przypuszczam oczywiście, że rewelacje te hiszpańscy muzealnicy zaczerpnęli ze średniowiecznej ikonografii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz