grudzień 22nd, 2009
Dzisiaj, drodzy wierni czytelnicy, zamierzam podzielić się z Wami wątpliwościami, które dręczą mnie już od dłuższego czasu.
Pokrótce - II poł. XIV w. w dziedzinie sztywnych osłon korpusu ma nam do zaoferowania płaty, kirys kryty i biały napierśnik bez szorcy. W ikonografii tego okresu białych napierśników praktycznie nie ma; jest ich trochę na rzeźbach nagrobnych i różnego rodzaju pomnikach. Przedstawienia te jednak ukazują, o czym już wiele razy wspominałem, postacie bardzo bogate, grafów, książąt i baronów, toteż chcąc odtwarzać postać bardziej “dla ludzi” trzeba do nich podchodzić bardzo ostrożnie. Ikonografia przedstawiająca masy wojska, jakichś żołnierzy, strażników, oprawców Chrystusa itp z kolei ukazuje albo kolczugi, albo ogólny “bombiasty” zarys sylwetki bez zdradzania, co ową bombiastość powoduje.
Opracowania źródeł pisanych wprowadzają tu zamęt jeszcze większy. Z naszego rejonu jest to nieśmiertelna trójca J. Szymczak, A. Nowakowski, R. Heś*. Zobaczmy, jak według nich wyglądają ceny sztywnych osłon korpusu z tego okresu:
J. Szymczak o płatach pisze bardzo skąpo, wymienia jedynie jakieś “półpłaty” i to z połowy XV w. Na podstawie nadań wysuwa wniosek, że płaty kosztowały mniej więcej tyle, co kolczuga, czyli od 1 do 5 grzywien. Jest to cena bardzo wysoka (przelicznik grzywien na skojce itd znajdziecie na samym dole).
A. Nowakowski na podstawie spisów zbrojowni krzyżackich podaje ceny od 1 do 3,5 grzywny.
R. Heś podpiera się danymi dwóch powyższych autorów; co prawda pisze o płatach za 14 gr. z rachunków wrocławskich, ale sam zastrzega, że mogło tu chodzić o… napierśnik.
Wszyscy trzej autorzy, zgodnie chyba z ustaloną i “przyklepaną” bronioznawczą teorią, przechodzą śladem ewolucji od płatów do napierśników, rozumianych jako “brostblech”, czyli lita, wysklepiona płyta napierśna. W tym momencie dochodzi do pewnego zamętu - Nowakowski pisze wprost, że są to “kirysy kryte”, rozumiane jako coś na kształt zabytku z Monachium (czyli napierśnik plus integralna szorca nitowane do pokrycia). Heś plącze się w zeznaniach i widać, że nie bardzo może się zdecydować, czy jego “kirys kryty” to coś przynitowane do pokrycia, czy blacha po prostu opięta, przyrzucona jakąś “tkaniną bądź skórą”. Szymczak również rozpisuje się o zbrojnikach, folgach itp, rozwodzi się o znalezisku z Siedlątkowa (o którym można właściwie powiedzieć tyle, że to dużo bliżej niezidentyfikowanych blaszek), poza tym dowolnie przeskakuje z początków XIV w. do końca XV w., bez wahania porównując ze sobą wzmianki o zbrojach z tych okresów**. Wszyscy trzej są również nie do końca pewni roli szorcy - Nowakowski pisze, że była intergralna w tajemniczych “napierśnikach genueńskich”, ale tak w ogóle to osobna (chociaż czasem, może, integralna, zależnie od interpretacji zdania), Szymczak prześlizguje się po temacie, Heś pisze o szorcach osobno, ale również wiąże je z kirysami krytymi. Czasami sugerują, że “brostblech” to “blacha napierśna” - w rozumieniu półproduktu, ale przeczy temu zapis z rachunków dworu Jagiełły, mówiący, że kupiono je w latach 90-tych XIV w. po 24 gr. dla puszkarza Zbrożka (który dostał oprócz tego inne blachy, bardzo dobrej jakości) oraz księcia smoleńskiego Gleba; 20 tańszych egzemplarzy po 12 groszy wysłano księciu Witoldowi. Księcia smoleńskiego król nie obdarowywałby raczej półproduktem. “Masz tu, drogi książę, blachę napierśną, dwa wieczory w loszku z młotkiem i woreczkiem nitów i zrobisz sobie kirysik kryty jak ta lala”.
Teraz wypunktujmy kilka rzeczy dla jasności:
- Wg wszystkich trzech autorów cena “brostblecha”, czyli napierśnika (jakkolwiek by go interpretować) jest bardzo niska: u Szymczaka 12-24 grosze, u Nowakowskiego 4-7 skojców (czyli 8-14 groszy); Heś przytakuje dwóm pozostałym.
- Wg wszystkich trzech autorów ceny szorc są bardzo wysokie - od 1 grzywny w górę, przy czym nie zawsze da się rozróżnić, czy mowa o szorcach kolczych, czy folgowych.
- Wg wszystkich trzech autorów “brostblechy” są uzbrojeniem bardzo popularnym. Wg Nowakowskiego od 1350 r. wypierają płaty ze zbrojowni krzyżackich zamków i są kupowane tysiącami. Heś pierwsze wzmianki o nich znalazł w roku 1389, ale moim zdaniem to raczej kwestia niekompletności źródeł, niż odzwierciedlenie stanu faktycznego. Nowakowski pisze, że popularność napierśników wynikała z niskiej ceny i łatwości naprawy.
I tu dochodzimy do celu: jakim cudem kirys kryty w takiej postaci, jakiej go znamy z zabytków i przedstawień w sztuce - czyli wysklepionej blachy napierśnej i folgowej/zbrojnikowej szorcy, przynitowanych do tekstylnego (czy skórzanego) pokrycia i stanowiący integralną całość może być KILKAKROTNIE TAŃSZY od płatów, rozumianych jako dość proste, nieprofilowane kawałki blach również przynitowane do takiego samego pokrycia? Jak w ogóle można zakładać, że byłby tańszy i “łatwiejszy w naprawie”, skoro to zasadniczo wciąż ta sama konstrukcja? Dlaczego folgowa szorca jako oddzielny element zbroi miałaby kosztować 1 grzywnę, podczas gdy w komplecie z napierśnikiem połowę tej ceny? Przecież to czysty absurd. Niektórzy podnoszą tu kwestię skoku technologicznego i spadku cen stali, ale w takim wypadku spadek ten odbiłby się także na cenach płatów, czego raczej nie widać. Płaty są po prostu wypierane przez “brostblechy”.
Kolejna kwestia niejasna i moim zdaniem nieprzemyślana - traktowanie szorcy i napierśnika jako oddzielnych elementów krytych. Po pierwsze, nie bardzo mamy na to jakiekolwiek dowody - jedyny kompletny napierśnik, jakim dysponujemy, ten z Monachium, stanowi integralną całość. Potwierdza to ikonografia i - przez podobieństwo - inne zbroje kryte, choćby płaty spod Wisby, włoskie corazziny i późniejsze brygantyny. Nie mówiąc już o logice - jeśli kryty napierśnik miałby być niezależnym elementem uzbrojenia, to po co go w ogóle kryć? Przecież pokrycie spełnia rolę nośnika zbrojników***.
Jedyny logiczny wniosek, jaki się tu nasuwa, to taki, że opisywane w źródłach II poł. XIV w. brostblechy, thoraxy i tym podobne to ZWYKŁE, PROSTE, BIAŁE NAPIERŚNIKI, niekryte, bez szorc i innych zbrojników. A że nie widać ich w ikonografii? W ikonografii tego okresu w ogóle rzadko widać osłony tułowia, bo z reguły są ukryte pod herbowym, kolorowym wdzianem. Co przemawia za moją teorią:
- Cena. Porównywalna z kapalinem (który w końcu XIV w. kosztuje od pół do jednej grzywny), na który idzie podobna ilość surowca i który wymaga zbliżonego wkładu pracy.
- Kwestia nazewnictwa. Brostblech funkcjonuje pod tą nazwą do XVI w. Bardziej prawdopodobne jest, że jedna nazwa oznaczała przez 150 lat jedną rzecz, niż że w pewnym momencie opisywała kirysy kryte, a następnym - proste napierśniki piechoty. Zwłaszcza że kirysy kryte i białe przez kilkadziesiąt lat funkcjonowały równolegle, czego nazewnictwo nie odzwierciedla - przynajmniej sądząc po opracowaniach wzmiankowanych bronioznawców. Poza tym sama nazwa “Brustblech, brostblech” oznacza po prostu “blacha napierśna”.
- Analogia z innymi osłonami ciała. II poł XIV w. to płytowe bigwanty, naręczaki, szybka ewolucja przyłbic. Czemu wszystkie te elementy, powszechnie znane z ikonografii i najróżniejszych przedstawień, miałyby być odsłonięte i wypolerowane, a napierśnik cały czas pozostawać czarnym, przypalonym w kuźni blaszyskiem, które trzeba ukrywać pod przynitowanym okryciem? Nie ma tu mowy o barierze technologicznej, możemy mówić tylko o modzie. I w tym wypadku, moim zdaniem, ewolucja do “zbroi białej” oznaczała PRZENIESIENIE NAPIERŚNIKA NA WIERZCH wappenrocka, a nie przejście z napierśnika krytego do białego.
- Różne drobniejsze wzmianki: wg Hesia w 1405 r. w Zgorzelcu zamówiono “brustblech” u hełmiarza. Wg Nowakowskiego w rachunkach Elbląga (1404-1414) jest wzmianka o zakupie łoju do konserwacji kapalinów i napierśników (czyli raczej po stronie polerowanej, a nie od wewnątrz).
- Przez analogię - jeśli napierśnik wysyłany w darze księciu kosztował pół grzywny (czyli mało), a z rzeźb wiemy, jak wyglądały białe, proste napierśniki noszone przez możnych rycerzy i baronów, to można założyć, że o takim białym napierśniku właśnie mowa. Ergo - kupowane masowo dla załóg krzyżackich zamków napierśniki, często o połowę tańsze, NIE MOGŁY być sprzętem bardziej skomplikowanym konstrukcyjnie.
Rzecz kolejna - kwestia ciągłości nazewnictwa i technologii. Jestem dużym zwolennikiem kategorii “zbroje kryte” i równie dużym wrogiem rozgraniczania “to kirys kryty, to płaty, a to brygantyna”, bo tak naprawdę metoda produkcji wszystkich tych rodzajów zbroi jest taka sama i rządzą nią takie same zasady - różnica tkwi tylko w kształcie i układzie zbrojników; kategoryzowanie i rygorystyczne szufladkowanie to rzecz zupełnie średniowiecznej produkcji obca, jak świadczą choćby niejednoznaczne zapisy źródłowe w tym i w innych tematach (dyskusja o różnicy między kordem i tasakiem). Dlatego uważam za zupełnie niewykluczone, że “płaty” za 4-5 grzywien mogły być w 1350 r. płatami jak spod Wisby, a w 1400 roku - krytym jedwabiem kirysem z Monachium (zwłaszcza jeśli wzmianka z 1428 r. mówi o 4 grzywnach za “medio plati”, czyli półpłatach - no ja bardzo proszę, model Wisby to na pewno nie jest).
Można by tu dodać jeszcze parę innych rzeczy - to, że w ikonografii rzadko widać kirysy kryte w ogóle; że zadziwiająco dużo ich przedstawień (oraz zabytków - te z Monachium i z Chalkis na przykład) pochodzi z Włoch, gdzie w ogóle, jak twierdzą tamtejsi bronioznawcy, zbrojniki były w modzie dłużej i intensywniej niż w innych częściach Europy; że rycerski kirys kryty (np uwieczniony w rzeźbie Św Jerzego w Pradze) mógł być kryty dlatego właśnie, że to ładne, kosztowne i modne (szykowny aksamicik), a nie dlatego, że taki był szczyt płatnerskich możliwości w tym okresie (zresztą w ogóle sporo rzeczy można by wyjaśnić tylko modą, która sama z siebie jest nieracjonalna). Że jeśli powyższe jest prawdą, to krycie bombiastego kirysu lnem czy skórą jest sporym faux pas oraz tzw robotą głupiego. I tak dalej, i tak dalej. Same zagadki.
Ale tego, że “brostblech” to prosta, stalowa blacha bez żadnego pokrycia i szorc, to jestem pewien na bank.
Przypisy:
*J. Szymczak, Produkcja i koszty uzbrojenia rycerskiego w Polsce XIII-XV w., Łódź 1989
A. Nowakowski, Arms and armour in the Medieval Teutonic Order’s state in Prussia, Łódź 1994
R. Heś, Uzbrojenie rycerskie na Śląsku w XIV w., Wrocław-Racibórz 2007
**Wspomnieć tu należy, że i Szymczak, i Nowakowski z uporem godnym lepszej sprawy nazywają profilowaną blachę napleczną z Małej Nieszawki napierśnikiem (podobnie jak autorzy opracowania o znaleziskach z Otepaa). Przy czym taką samą blachę z Borówka “identyfikują jako naplecznik”.
***Oczywiście jest jeszcze rola dekoracyjna i znamy przykłady uzbrojenia krytego dla zasady, np rękawice klepsydrowe z Leeds, ale w takim przypadku mielibyśmy tego rodzaju przedstawienia w ikonografii - jeśli coś kryję dla ozdoby, to noszę to na wierzchu, a nie chowam pod jaką/kurtą czy innym rycerskim poncho.
Przeliczniki monetarne:
Grzywna: 48 groszy
Wiardunek: 12 groszy. 18 groszy to tygodniowa stawka za pracę mistrza murarskiego (Kraków, pocz. XV w.)
Skojec: 2 grosze. Za tyle można było kupić jedzenie na tydzień-dwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz