środa, 21 września 2016

Wstęp do rozważań

lipiec 26th, 2008


Poprzednio znajdujący się w tym miejscu wpis był takim ‘mocnym uderzeniem’ na otwarcie, ale przespałem się z tym i doszedłem do wniosku, że za bardzo naciągam fakty do swojej teorii. Chciałem go wyedytować, albo napisać sprostowanie w drugim, ale właściwie cały zdezaktualizował się na tyle, że wypadało go wyrzucić.


Dla tych, którzy nie czytali - postawiłem mocną tezę, że wszystkie średniowieczne kolczugi były wykonywane z ogniw o zakładzie zaginanym PO rozcięciu. Przejrzałem jednak dokładnie, w powiększeniu swoje zbiory foto, no i niestety teza nie dała się obronić w 100%.
Dlatego sformułuję ją na nowo, tym razem podpierając od razu dowodami rzeczowymi.
Otóż - większość (czy nawet wszyscy, z jakimi się spotkałem) wytwórców kolczug nitowanych robi je z idealnie okrągłych ogniw wycinanych od razu z zakładem. Tymczasem zachowane zabytki dowodzą, że nie jest to wcale metoda jedyna i słuszna. Sporo zachowanych kolczug splecionych jest z ogniw odkształconych, mniej lub bardziej owalnych. Wynika to najprawdopodobniej - oczywiście nie da się tego stwierdzić na pewno - z zaginania zakładu pod nit dopiero po rozcięciu. Wygląda to następująco:




Górne zdjęcie to przypadek całkowicie jednoznaczny, na dolnym owale są mniej oczywiste, ale również widoczne. Są też jednak przykłady ogniw, co do których takiej stuprocentowej pewności nie ma - choć ja osobiście skłaniałbym się do stwierdzenia, że też nie są one idealnie okrągłe:




Z drugiej strony oczywiście mamy jednak ogniwa, które wyglądają na idealnie okrągłe i dopatrywanie się wśród nich krzywizn i owali bez możliwości naocznej analizy z bliska jest ryzykowne:




Sprawę dodatkowo komplikuje fakt, że czasem w jednej kolczudze można znaleźć ogniwa zarówno idealnie okrągłe, jak i zupełnie zniekształcone:



Sprawę dodatkowo komplikuje fakt, że czasem w jednej kolczudze można znaleźć ogniwa zarówno idealnie okrągłe, jak i zupełnie zniekształcone:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz