czwartek, 29 września 2016

Kolorowo, ale po omacku

październik 24th, 2008

Jestem właśnie w trakcie przygotowywania sobie nowego stroju - farbuję nici i materiały, sprawdzam kroje itp. Chciałbym, żeby był to komplet naprawdę porządny, dlatego poświęcam dużo czasu na przeglądanie ikonografii. I podczas tego oglądania przyszło mi do głowy, że podczas gdy kroje ubiorów można jeszcze jako-tako sobie umiejscowić, przyporządkować je konkretnym szczeblom drabiny społecznej, zamożności itp, to już z kolorami rzecz jest całkowicie zagadkowa.


Pierwsza rzecz, o której trzeba pamiętać korzystając z ikonografii w ogóle - abstrahując na moment od kwestii kolorów - to fakt, że niosła ona dużo różnych znaczeń, które człowiek ówczesny odczytywał bez problemu, a które dla nas są często całkowicie niejasne. Postacie bywały archaizowane, modelowane na cudzoziemską modłę (w historiach biblijnych czy mitologicznych), przedstawiane szyderczo albo z uwielbieniem. Takich przykładów jest dużo - np oprawcy Chrystusa w scenie biczowania Chrystusa na Poliptyku Grudziądzkim przedstawieni są (nie wiedzieć czemu) w bardzo bogatych, kolorowych strojach; strażnicy Grobu Pańskiego nieodmiennie mają na sobie bardzo drogie, rycerskie zbroje; wojownicy Wschodu w rozmaitych opowieściach historycznych typu “Historie Romaine” poubierani są w zbroje zachodniego rycerstwa, ale z dodanymi turbanami, kindżałami i innymi dziwnymi wynalazkami. I tak dalej - to jest temat szeroki, jak by się zastanowić, to może i na magisterkę.

Kiedy już przebrniemy przez powyższe pułapki, w miarę trafnie wyłuskując i odrzucając rozbuchaną symbolikę i średniowieczne kody (co zazwyczaj oznacza odrzucenie wszelkich postaci, które wyróżniają się z tła) napotykamy kolejną przeszkodę w postaci samej osobowości ilustratora, jego upodobań i możliwości technicznych. Każdy manuskrypt operuje swoją charakterystyczną, ograniczoną kolorystyką; do tego kolory farb na pergaminie niekoniecznie wcale muszą w 100% odwzorowywać kolory barwników na wełnie, lnie czy jedwabiu.

Na koniec zaś dochodzimy do rzeczy najtrudniejszej chyba, czyli mody. I nie chodzi tu już o samą gamę stosowanych kolorów, ale ich zestawienia. Sam wymyśliłem sobie komplet czerwona góra-seledynowy dół. Bardzo mi się takie zestawienie podobało, ale potem zacząłem sobie przeglądać dostępną ikonografię i co? Nigdzie takiego nie zobaczyłem. Czerwień występowała wszędzie, seledyn również często, ale bardzo rzadko razem, a jeśli już, to nie w takim układzie jak mój. Przypadek? Czy może seledynowe nogawice do czerwonego dubletu to był obciach, zielone kalosze do fioletowego garnituru? Rzecz kolejna - kaptur z grubej wełny, gryzie jak cholera, chcę mu wszyć lnianą podszewkę. W jakim kolorze? Przeglądam manuskrypty i okazuje się, że 99% kapturów ukazanych jest albo bez podszewki, albo w kolorze jednolitym. Kilka przedstawień z podszewkami białymi przez strój postaci sugeruje, że to podbicie z popieliczego czy gronostajowego futerka, oprócz tego znalazłem tylko dwa przypadki, kiedy podszewka była w kolorze wyraźnie kontrastującym. Ale, pytanie, kim są te postacie? Może to szydercze przedstawienia, a średniowieczny widz patrzył na nie i mówił do sąsiada “Pan popatrzy, jaki pajac, czerwona podszewka do zielonego kaptura, błazen normalnie”?

Często miewam takie wrażenie, uczestnicząc w historycznych imprezach, że gdyby przeciętny średniowieczny mieszczanin przeniósł się w czasie i stanął w samym środku obozowiska np na Chudowie, rozejrzałby się, przeżegnał i pomyślał: “Rany boskie, co to za przebierańcy?”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz